poniedziałek, 31 marca 2014

"I nawet jeśli okazała, jak bardzo mnie nienawidzi, nadal pragnęłam jej miłości."

Historia prawdziwa, mimo że nie wierzyłam - była tak drastyczna. Musiałam wygooglać, żeby zyskać pewność. Jeżeli nie chcecie/nie macie czasu na czytanie polecam Wam chociaż przejrzenie w internecie informacji o odsiadującej obecnie wyrok Eunice Spry.

Alloma Gilbert opowiedziała swoją historię w Ocal mnie od złego. Jest to historia tak pełna okrucieństwa zadawanego dzieciom, że Wam też trudno będzie uwierzyć w jej prawdziwość.

http://merlin.pl/Ocal-mnie-od-zlego_Alloma-Gilbert,images_big,5,978-83-240-1701-0.jpg
Źródło: znak.com.pl

Alloma jako dziecko zostaje oddana pod opiekę z pozoru miłej i sympatycznej Eunice. Rodzice uznają, że nie są w stanie zapewnić jej takich warunków, jakie może jej dać ta doświadczona, zajmująca się już zawodowo dziećmi od pewnego czasu, kobieta. Gdyby od początku wiedzieli jaki los nieświadomie zgotowali swojej córce, Alloma byłaby może uratowana od wszystkich krzywd, jakie ją spotkały. Eunice jednak gromadziła wokół siebie dzieci i podobny los spotkał nie tylko Allomę.

To, że dzieci spały na podłodze i wydzielane były im marne racje żywnościowe to - uwierzcie mi - najmniejsze z ich problemów. Dużo gorsze było maltretowanie, zero przypadkowych uderzeń gołą ręką, a zaplanowane tortury. Wlewanie dzieciom płynu do mycia naczyń do ust, zmuszanie do jedzenia własnych wymiocin czy picia moczu z podłogi to też tylko namiastka koszmaru. Dodajcie sobie do tego więzienie nagich dzieci przez miesiąc w gołych ścianach, bicie kijem w podeszwy stóp czy wsadzanie dzieciakom kija głęboko do gardła. Nie bez powodu sąd uznał, że większość rzeczy, które Eunice zrobiła nie przyszłą by nawet do głowy przeciętnemu człowiekowi. Eunice była zagorzałą wyznawczynią religijną (Świadkowie Jehowy), jednak myślę, że religia nie ma tutaj bezpośredniego wpływu na jej okrucieństwo - ona po prostu taka była, niezależnie od jej oficjalnych pobudek.

Sama historia nie może budzić w czytelniku mieszanych emocji - zawsze będą one negatywne. Jedynie co mam do zarzucenia wydawcy to okładka. Przedstawia ona co prawda dziewczynkę o oczach tak smutnych, że wzbudza ona natychmiast wrażenie potrzeby miłości, jednak jest ona blondynką, a Alloma ma czarne, kręcone włosy, co wielokrotnie jest powtarzane w książce. Oprócz wspomnień Allomy, najstarszy biologiczny syn Eunice, Christopher również spisał swoje przeżycia w Child C

Słyszeliście o Eunice Spry wcześniej? Więcej o niej tu - klik



sobota, 29 marca 2014

5 rzeczy, których uczysz się wchodząc do szkoły po raz pierwszy jako nauczyciel

(czyli wspominkowo i w częściach - wyczekujcie kolejnych ;) )

1. Przestajesz być anonimowy

Lub jeżeli ktoś woli w tej formie - ludzie na ulicy zaczynają mówić Ci dzień dobry, a Ty nie masz pojęcia kim są. Tzn. wiesz kim mogą być - babcią/dziadkiem/tatą/mamą Tomka/Bartka/Kasi/Kingi z 5a/4c/2b, ale pewności nie masz. I nigdy mieć nie będziesz, bo nawet jeśli wydaje Ci się, że znasz już przynajmniej z widzenia wszystkie mamy, ojców, babcie i dziadków to pojawia się babcia numer dwa.

środa, 26 marca 2014

Nigdy nie miej tego na rozmowie kwalifikacyjnej

Ostatnio trochę się chcę przekwalifikować. Chcę pójść bardziej w stronę pedagogiki specjalnej, póki młoda jestem (albo chociaż na taką wyglądam) i jeszcze mi się chce na ewentualne kursy chodzić. Doszkalające, bo "samo" wykształcenie i doświadczenie mam.

wtorek, 25 marca 2014

Gdzie fantastyka przeplata się z rzeczywistością - rozwiązanie konkursu




Na email z danymi do wysyłki czekam do 28.03.2014 do godziny 15:00. Oprócz maila proszę o informację w komentarzu, że wiadomość została wysłana. Brak wiadomości równoznaczny jest dla mnie z rezygnacją z nagrody i z wyznaczeniem kolejnej osoby.

 Oto komentarz, który zwyciężył :) Gratuluje:)


niedziela, 23 marca 2014

Przechowalnia numer 12

Ktoś  polecił mi ten film. Spojrzałam pobieżnie na opis stwierdzając, że pewnie znowu będzie o załamaniu psychicznym nauczyciela przy nierealnym obrazie trudnej młodzieży i umrę z nudów. Po nadrobieniu wszystkich zaległości serialowych stwierdziłam, że jednak może powinnam go odpalić? Trudna młodzież, no moje klimaty jednak, więc dałam play.


Źródło:http://www.movieguide.org

piątek, 21 marca 2014

Dzień wagarowicza już nie istnieje

Pierwszy dzień wiosny. Szczególnie dzisiaj pogoda byłą piękna. Legendy głoszą, że ktoś jeszcze wybiera się na wagary. W zasadzie już nie trzeba - lekcji i tak nie będzie. Tylko najgorliwsi dyrektorzy próbują przeforsować normalny dzień zajęć szkolnych, aby nadgonić  zawsze zaległy materiał.

W większości szkół trwa raczej - już od początku marca -  burza mózgów, co w tym roku zaoferować dzieciakom ciekawego. Park z trampolinami? Fabryka cukierków? Kino? Basen? Zoo?

W tym roku zdecydowanie dominowało kino i Kamienie na Szaniec. Gdzieś mignęło mi przed oczami - nie zapamiętałam jednak źródła, że większość uczniów po obejrzeniu filmu wyraziło chęć przeczytania książki na podstawie filmu, gdyby taka powstała ;) Cóż, miejmy nadzieje, że chęć czytania była szczera i ucieszą się, że zacząć czytanie mogą już za chwilę.

Zdjęcie moje - dlatego brzydkie :)

Pogoda nie sprzyja blogerom - ani się nie chcę pisać, ani czytelnicy nie chcą spędzać czasu przed ekranami. Ja też wolę widok na Tatry ;)

Mi się marzą wagary :) A Wam?

środa, 19 marca 2014

Linkownia XI - polecam blogi au pair :)

Dzisiaj polecam Wam kilka blogów Au Pair, którym warto przyjrzeć się, szczególnie w taki szary deszczowy dzień jak dziś. Czytanie o przygodzie i oglądanie zdjęć z pewnością zachęci Was do rezerwacji przynajmniej jednego weekendu na wycieczkę... gdziekolwiek ;) W skrócie - motywują do wyjścia z domu i zobaczenia świata :)

Kolejność przypadkowa:



Untitled 
Źródło:http://weheartit.com/entry/102151983/search?context_type=search&context_user=luly_pinkpinypon&query=netbook

To oczywiście nie wszystkie blogi Au Pair, na które zaglądam. Jeżeli znacie jakiś ciekawy, a uważacie, że mogę go nie znać zostawcie link w komentarzu :)


Macie ochotę ruszyć się z domu? :)


wtorek, 18 marca 2014

Nauczycielka na portalu randkowym

Strasznie dziś głośno w mediach o tym, że 16-latek z Jastrzębia mścił (medialne groźne słowo) się na swoich nauczycielkach za złe oceny podszywając się za nie na portalach randkowych. Słyszeliście o tym? Jeśli nie, a jesteście zainteresowani możecie doczytać o tym np. tu - klik.

W każdym razie nauczycielki zgłosiły sprawę policji zaraz po tym, jak odkryły, że ktoś się pod nie podszywa, co oczywiście nie było trudne przy umieszczeniu przez chłopaka zdjęć nauczycielek. Chłopaka czeka sąd rodzinny.

I od razu naszły mnie refleksje - czy to aż tak poważne wykroczenie, że sprawę trzeba było zgłaszać policji? Czy nie można było grzecznie dać znać właścicielom portalu randkowego, że profil jest fikcyjny i ktoś się pod kogoś podszywa, co jak się domyślam ma miejsce dość często w tego typu portalach? Wszak nauczycielki były trzy, więc można było wykluczyć, że to siostra, którejś z nich próbuje ją (mniej lub bardziej skutecznie) z kimś umówić na randkę.

http://img.pandawhale.com/post-32195-bart-simpson-computer-springfa-8sYb.jpeg
http://img.pandawhale.com/post-32195-bart-simpson-computer-springfa-8sYb.jpeg

Chwila refleksji (dość krótka) i wiem co zrobiłabym ja. Po pierwsze napisałabym prośbę do portalu o zamknięcie fikcyjnego profilu. Po drugie, w szkole trzeba byłoby zrobić apel i poruszyć ten temat z zaznaczeniem ewentualnych konsekwencji takich działań w przyszłości. Po trzecie, temat ten należałoby poruszyć na zebraniu z rodzicami - nie po to, aby przeszukali komputery i historię internetową swoich pociech (co oczywiście też można byłoby zasugerować), ale po to, aby wyjaśnić, że ewentualne listy miłosne skierowane w stronę tatusiów, były żartem/zemstą, czy jak chcecie to nazwać.

Osobiście nie zgłaszałabym w pierwszej kolejności sprawy policji. Są gorsze rzeczy, które zbuntowany i obrażony za złe oceny nastolatek mógłby zrobić i za te gorsze rzeczy należy się nadzór kuratora, który pewnie ów młodzieniec dostanie. Za profil randkowy sąd się według mnie nie należy. Szczególnie, że potrafię sobie wyobrazić, jak  mogłaby wyglądać reakcja szkoły (nie tej konkretnej, ale ogólnie), gdyby chłopak założył konto randkowe swojej rówieśnicy i rodzice dziewczyny chcieliby zgłosić sprawę policji. Pewnie zostaliby odwiedzeni od tego pomysłu, uspokojeni i zapewnieni o apelach pouczających młodzież o zachowaniu w internecie i kradzieży tożsamości.

W żadnym wypadku nie potępiam tych nauczycielek za ich wybór zgłoszenia sprawy na policję - mają przecież one w 100% prawo do ochrony swojego dobrego imienia. Mówię tylko, że ja bym tego nie zgłosiła, bo według mnie, nie tędy droga.

A jak Wy byście zareagowali?

poniedziałek, 17 marca 2014

Jedyny łatwy dzień był wczoraj…

Tym razem wybrana przeze mnie książka odbiega tematyką od pozycji, które zwykle opisuję.  Mój mąż/niemąż zachęcił mnie do niej mówiąc, że mnie zainteresuje – i miał rację.

Snajper (Howard E. Wasdin, Stephen Templin) to historia życia jednego z autorów książki, Howarda Wasdina. Życia tak bogatego w sytuację niecodzienne, ekstremalne, stresujące, że można by nimi obdarzyć życiorysy kilku ludzi. Większość książki poświęcona jest tematyce wojskowej, opis kariery Wasdina od momentu wstąpienia do wojska, aż do podjęcia decyzji o odejściu.


Snajper. Opowieść komandosa SEAL Team Six
Źródło:znak.com.pl

Spora część książki jest jednak poświęcona dorastaniu Wasdina, jego, jak to sam opisuję, "piekła dla dzieci", które przyczyniło się do ukształtowania jego osobowości i sprawiło, że perfekcyjnie nadawał się do tego, co postanowił w życiu robić.

W dzieciństwie Wasdin nie miał zupełnie kontaktu z biologicznym ojcem, ojczym natomiast stosował wobec niego przemoc zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Takie "wychowanie" uodporniło go w każdym znaczeniu tego słowa.

Jest to idealny przykład na to, że doświadczenia z dzieciństwa, oddziaływanie rodziców (w tym przypadku szczególnie "surowe wychowanie" ojczyma) definiują nasze dorosłe życie. Książka więc także pod względem pedagogicznym, książka może okazać się interesująca.

Jak już wspomniałam wcześniej, trzon książki stanowi kariera wojskowa Howarda. Myślę, że książka powinna spodobać się Waszym mężom/niemężom ;)

Jest tu wszystko dla Panów interesujących się militariami, między innymi dokładny opis szkolenia wojskowego, które trzeba zaliczyć, aby dostać się do szeregów jednostek specjalnych. Autorzy opisują również operacje wojskowe, w których brał udział Howard Wasdin jako operator SEAL Team Six. 

Duże wrażenie robi przede wszystkim część opisująca kryzys i interwencję sił międzynarodowych, które miały miejsce w Somalii w roku 1993. Autorzy przywiązują również szczególną dbałość o detale np.: dokładny opis wszystkich elementów wyposażenia każdego członka oddziału SEAL. 

Książka jest interesująca pod wieloma względami, szczególnie polecam, jeśli ktoś pasjonuje się militariami.

Przeczytacie? :)

Jeśli planujecie zakupy książkowe - zajrzyjcie też tu po kod rabatowy :) - klik 

niedziela, 16 marca 2014

Tajemnica Filomeny

Tajemnica Filomeny (2013) to piękna historia, o poszukiwaniu tego, co zostało utracone, która uczy doceniać to co mamy.

Filomena zachodzi młodo w ciążę. Ojciec, ze wstydu przed reakcją społeczeństwa oddaje córkę do klasztoru pod opiekę sióstr. Ta w bólu rodzi tam syna, który w wieku lat trzech zostaje oddany do adopcji - wbrew jej woli. Po 50 latach od jego narodzin, Filomena decyduje się opowiedzieć rodzinie o swojej przeszłości. Postanawia też odszukać syna. Pomagać jej w tym będzie dziennikarz, który początkowo goni za sensacją, jednak później coraz bardziej emocjonalnie zatraca się w poszukiwaniach. Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach.

Tajemnica Filomeny (2013)
Źródło: filmweb.pl

Szczególnie warta uwagi, jest jedna z końcowych scena, gdzie siostra zakonna, mimo upływu lat, nie żałuje tego, jak traktowała dziewczęta oddane jej pod opiekę, twierdząc, że zasłużyły na los, jaki je spotkał.

Obraz zdecydowanie jest wzruszający, wart zapamiętania, sentymentalny. Głowni bohaterowie - Filomena i Martin są sprzecznościami, co mimo tragizmu całej historii, dostarcza widzowi wielu zabawnych momentów. Jednak ich sprzeczne poglądy dotyczące wiary skłaniają także do refleksji - co jest grzechem większego kalibru (dla wierzących) lub większym okrucieństwem wyrządzonym drugiemu człowiekowi (dla niewierzących). Kontrast bohaterów i ich poglądów zdaje się wręcz wysuwać momentami na pierwszy plan, przed poszukiwania syna. Ciężko jest jednoznacznie zgodzić się z poglądami Filomeny lub Martina. Potrzeba chwili na własne refleksje...

Oglądaliście? Jak wrażenia?

czwartek, 13 marca 2014

Stwórz mail zaufania

Jeżeli pracujesz z dziećmi powyżej 7 roku życia lub młodzieżą - zrób to. Czekanie na to, aż dziecko czy o zgrozo nastolatek zgłosi się z problemem do pedagoga z własnej woli może spowodować, że zaczniesz przypominać eksponat szkieletu z sali przyrodniczej.

💚
Źródło:http://weheartit.com/entry/106041391/search?context_type=search&context_user=go_away_ew&page=7&query=die

Założenie nowego adresu e-mail to kwestia 5 minut. Wywieszenie informacji, że dzieciaki mogą anonimowo pisać o swoich problemach to 1 minuta. I niech na myśl, nie przychodzą Ci skrzynki pocztowe wystawione przed drzwiami pokoju nauczycielskiego - nie dość, że dziecko nabawi się dodatkowego stresu, że ktoś je zoabczył w trakcie wrzucania liściku, to niby jak masz mu na ten list odpowiedzieć jeśli się w jakiś sposób nie podpisze? Anonimowość daje dzieciom komfort.

Jeżeli jesteś au pair i masz po opieką dzieci w podobnym wieku (np. 10 i 11) również możesz to rozważyć - odpowiednio modyfikując i np. prosząc dzieci, aby wysyłały Ci ocenę każdego dnia - co im się podobało lub nie podobało. Daj mi pewność, że za wyrażenie negatywnej opinii nie będą poniesione żadne negatywne konsekwencje, ale omów z nimi najpierw "regulamin" maili - zero wulgaryzmów, konstruktywna krytyka itp.

Pomysł jest raczej skierowany do nauczycieli/wychowawców/pedagogów niż au pair, ale jeśli odpowiednio się przygotujesz dlaczego nie? Wiek dzieci musi być jednak podobny, aby dać im namiastkę anonimowości - co jak co, ale zauważysz różnicę w mailu od  8-latka i 12-latki ;)

Wróćmy jednak do maili zaufania w placówkach, a nie dla au pair. Jeżeli to takie proste, to dlaczego nie jest aż tak powszechne?

To smutne, ale nauczycielom się nie chce. To dodatkowa praca, która nie jest wynagradzana, bo nikt nie zmieści się w swoich godzinach z odpisywaniem na wszystkie wiadomości. Bo odpisać trzeba na każdą jedną - coś co dla dorosłego może wydawać się drobnostką, dla dziecka może być kwestią życia i śmierci. Trzeba poświecić temu czas i serce. Nie można ignorować żadnej prośby o radę i odpisywać regularnie. Chciałabym, żeby się niektórym chciało, tak jak się nie chce.

A co Wy myślicie o takim rozwiązaniu? Jest częste?

środa, 12 marca 2014

Linkownia X

Oto kolejna porcja dzieciowych linków ;)

  • Dzieci widzą, dzieci powtarzają - klik
  • Dzieci w oskarowych rolach :) - klik
  • Podpatrzyłam w Świecie Niani informację o konferencjach dla niań i rodziców. Wybieracie się może ? :) - klik
  • Matka 12-latki chciała działać wychowawczo. Jak myślicie, efekt był pozytywny? - klik
  • Tak, jak i na fb, tak tutaj - rodzicom "gratuluje" pomysłu na biznes - klik
  • Przypomina też o możliwości zgarnięcia DVD i książki :) - klik
  • A także o akcji Rodzeństwo idealne, Wasze historie szalenie mnie ciekawią! - klik :)

Untitled
Źródło:http://weheartit.com/entry/104972847/search?context_type=search&context_user=guillee_1&query=netbook

A co Wy ciekawego na temat dzieci wypatrzyliście w sieci w tym tygodniu? :)


niedziela, 9 marca 2014

Anna Starmach - Pyszne 25. Nowa porcja przepisów

Już od jakiegoś czasu marzyła mi się książka kucharska. Nie jakaś wielka z ogromną ilością przepisów, ale taka, do której będę mogła zajrzeć na szybko, żeby nie musieć przeszukiwać całego internetu w poszukiwaniu czegoś, na co miałabym ochotę. Wybór padł na książkę Anny Starmach, Pyszne 25 - w myśl nie zawsze mądrej zasady, co nowe to lepsze, wzięłam tę nową, mimo że poprzedniej nie trzymałam nawet w rękach.

Pyszne 25. Nowa porcja przepisów
 
Źródło:znak.com.pl

Jako, że nie jest to raczej książka do typowego czytania, a raczej do oglądania zdjęć z jednoczesnymi próbami wyobrażenia sobie, jak dane danie będzie się prezentować na własnym talerzy i we własnym wykonaniu przystąpiliśmy razem z mężem tudzież nie mężem (niech pozostanie to zagadką ;) ) do przeglądania książki.

Co pierwsze rzuca się w oczy? Fajny, wygodny format. Książki kucharskie kojarzą mi się przeważnie z opasłymi tomiskami, w których jest mnóstwo przepisów nieosiągalnych dla przeciętnych ludzi, bo niestety, ale nie będę dodawać kropli drogiego wina do mięsa, żeby miało ten charakterystyczny smak. Wolę dania, do przygotowań których nie trzeba się ani zadłużać, ani składników nie jest zbyt wiele. Stąd tez wybór padł na Pysze 25 - nie dość, że w założeniu szybko, to jeszcze tanio - idealnie!

Ok, siedzimy więc z mężem/niemężem i oglądamy. Na plus, że spis treści to nie tylko suche kurczak faszerowany, ale też miniaturka zdjęcia. I chociaż oboje wiemy, że w naszym wykonaniu nie będzie to wyglądać tak, jak na zdjęciu, już zaczynamy się zastanawiać co dziś zjemy... Przepisy są naprawdę łatwe i składają się (w zdecydowanej większości) ze składników dostępnych dla ogółu. Mąż/ niemąż trochę marudzi, że nie ma tu nic na ostro. Przepisy są tylko w dwóch kategoriach na słono i na słodko. Jak dla mnie wystarczająco - dla niego nie. Cóż, ciężko jest dogodzić wszystkim ;)

Przeglądamy, przeglądamy, ślinka nam cieknie, w brzuchu burczy i przepisy się kończą. Tuż za nimi jednak coś dla takich wybitnych kucharzy jak my: niezbędnik. Prawda, że bardzo miła nazwa na coś, co ja określiłabym najdelikatniej "poradnikiem dla początkujących"? ;)

Z książki jestem w 100% zadowolona, dokładnie czegoś takiego szukałam.  Ja dziś na obiad przygotowuję Faszerowane kajzerki z panierowanymi boczniakami, a Wy ? ;)

Jeśli nie macie pomysłu na obiad, zawsze możecie kupić Pyszne 25, bo...

...razem z Wydawnictwem Znak przygotowałam dla Was ponownie niespodziankę. Na stronie znak.com.pl będzie dziś działał specjalnie dla Was przygotowany kod rabatowy pedagog40 , który trzeba wpisać na stronie: http://www.znak.com.pl
Jeśli zdecydujecie się zrobić zakupy za minimum 100 zł, to otrzymacie RABAT w wysokości 40 zł :)
Zasady:
1. Aby skorzystać z promocji należy wpisać kod rabatowy  - pedagog40 na stronie www.znak.com.pl.
2. Gdy wartość zamówienia wyniesie 100 zł, od zamówienia odejmie się kwota 40 zł.
3. Rabat nie łączy się z innymi kodami rabatowymi.
4. Kod rabatowy jest ważny do 21 marca 2014 roku.

piątek, 7 marca 2014

Najgłupsze zestawienie zdjęć jakie widziałam w całym życiu...

Nie wiem czy to fake czy nie - nie mam nawet ochoty się nad tym zastanawiać. Wystarczy mi już sam pomysł zestawienia zdjęć dzieci "przed" i "po"... adopcji. Żeby mi się to chociaż kojarzyło ze zdjęciami przed i po makijażu jeszcze bym to może jakoś zniosła (chociaż gwarancji nie mam).

Kojarzy mi się to jednak jednoznacznie ze zdjęciami psów i kotów schroniskowych - chorych, zarobaczonych i wychudzonych i ich późniejszymi fotkami na kanapach właścicieli. W przypadku zwierząt przynajmniej takie zdjęcia mają sens, ale w przypadku dzieci ja tego sensu nie widzę...

Nie zrozumcie mnie źle... nie mam nic do kotów i psów, ale dziecko to dziecko. Człowiek. Nie można próbować wywoływać tych samych emocji...

http://meanttosayit.files.wordpress.com/2012/05/homer_facepalm.jpg 
Źródło:http://meanttosayit.files.wordpress.com/2012/05/homer_facepalm.jpg

I pewnie powiecie, że ktoś chciał dobrze, że te zdjęcia mają zachęcać do adopcji, bo dzieci wtedy takie szczęśliwe. Ale w rzeczywistości takie durne zestawienia zdjęć znaczą tyle co lajki pod zdjęciami dzieci z Afryki na fb - nic. A do adopcji już z pewnością nie powinna zachęcać litość czy wzruszenie na zdjęciami w sieci - to zawsze musi być przemyślana decyzja.

A zdjęcia dzieciaków, nie ważne czy z domu dziecka, czy ściągnięte z rodzinnych albumów na fb krążą sobie po sieci...

Zdjęcia dostępne tutaj - klik



czwartek, 6 marca 2014

Najbardziej stresujący dzień w mojej pracy

Praca z dzieciakami bywa bardziej lub mniej stresująca - mimo wszystko. Wiecie, dziecko wchodzi na drzewo i póki go stamtąd nie ściągniecie, serce bije Wam trzy razy szybciej. Takie sytuacje są na porządku dziennym.

Jednak najbardziej stresującym dniem w całej mojej karierze było bycie członkiem komisji egzaminacyjnej na sprawdzianie szóstoklasisty. Nigdy, naprawdę nigdy nie stresowałam się, aż tak bardzo jak wtedy. Nie, żeby nauczyciel stażysta, jakim byłam za pierwszym razem, (bo to ten pierwszy raz mam na myśli) gdy mnie oddelegowali do tej roli, miał dużo do roboty. Świeżynce nikt nie powierzyłby losu i przyszłości dwunastolatków. Stażysta tylko sprawdza czy naklejki z kodami zostały przez nauczycieli starszych stażem przyklejone bez pomyłek. No i w trakcie egzaminu wpatruje się w uczniów czy nie próbują czasem ściągać. W razie sytuacji ekstremalnej (przeważnie są to zasłabnięcia) interweniuje się wyprowadzając delikwenta na zewnątrz. Wszelkie nieprawidłowości należy zgłaszać niezwłocznie bla bla bla... nie będą Was zanudzać ;)

W praktyce siedzi się i czeka na koniec czasu, który oznacza koniec egzaminu. Bez żadnego "ale". Koniec czasu to koniec czasu, nawet mimo łez, że jeszcze się nie skończyło. Szanse dla wszystkich dzieciaków w całej Polsce muszą być równe.


i could drink a case of you | via Tumblr
Źródło:http://weheartit.com/entry/95474900/search?context_type=search&context_user=Shaathewonder&page=5&query=classroom

To było najbardziej stresujące doświadczenie w mojej pracy. Nie dość, że oddelegowali mnie do innej szkoły niż moja macierzysta i nie mogłam nawet wspierać przestraszonych dzieciaków przed wejściem na salę, bo ich nie znałam i żadne "Basiu tyle się uczyłaś, na pewno będzie dobrze" nie wchodziło w grę, to jeszcze przyjechałam na miejsce chyba godzinę wcześniej - stresując się, że się spóźnię.  Niby to nie tragedia, bo są jeszcze w komisji nauczycieli "zastępczy" w razie W. Wolałam jednak, żeby byli oni dyspozycyjni w razie prawdziwego W. Swój telefon rozłożyłam na części pierwsze, żeby nie miał prawa zadzwonić - gdyby się tak stało, usłyszelibyście o mnie w wiadomościach... Przez całą godzinę siedziałam jak na szpilkach.

Na szczęście wszyscy zdali, żadnych wpadek, ani niespodzianek w trakcie egzaminu nie było, ale co się wtedy nadenerwowałam to moje ;)

A jaki był Wasz najbardziej stresujący dzień w pracy? Co od Was wtedy zależało?

wtorek, 4 marca 2014

Filmy, które warto obejrzeć

3096 dni (2013) 
3096 dni (2013) Ekranizacja prawdziwej historii mieszkanki Austrii Nataschy Kampusch, która jako 9 - letnia dziewczynka została porwana w drodze do szkoły. Przez 8 lat dziewczynka, a później już nastolatka jest przetrzymywana w specjalnie przygotowanej dla niej piwnicy. Jej porywacz chcę "wychować" ja na kobietę idealną. W pamięć po obejrzeniu filmu zapada charakterystyczne "obey me". Natasha ucieka w 2006 roku. Jeżeli nie macie czasu na film, a nie słyszeliście o historii Nataschy - doczytajcie. Tragizm sytuacji jest o tyle większy, że w 2008 roku matka Nataschy została oskarżona o zorganizowanie porwania córki.



Córka opiekuna wspomnień (2008)Córka opiekuna wspomnień (2008) Szczęśliwe małżeństwo. Żona w ciąży bliźniaczej, mąż jest położnikiem - oczywiście odbiera poród. Mąż jednak zaraz po narodzinach dzieci rozpoznaje, że jedno z nich ma widoczne cechy zespołu Downa. Żonie mówi, że córeczka urodziła się martwa. Lekarz prosi asystującą mu przy porodzie pielęgniarkę o wywiezienie dziecka do ośrodka opiekuńczego. Widząc warunki w jakich dziecko miało by się wychowywać pielęgniarka postanawia je zatrzymać. Po latach Dave (lekarz) dowiaduje się, że jego córka nie znajduje się w ośrodku. Wyciskacz łez - ale warty zobaczenia.



Porwana: Historia Carliny White (2012) 
Porwana. Historia Carliny White (2012) Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach. Po kilku poronieniach Ann wykrada noworodka ze szpitalnej sali. Dziewczynkę wychowuje jak własną córkę. Po latach jednak nastolatka odkrywa, że Ann nie jest jej biologiczną matką. Zaczyna domyślać się prawdy i poszukiwać rodziców. Odnajduje ich i zmaga się z wątpliwościami: kto tak naprawdę jest jej matką - ta, która wychowała, czy ta, która urodziła. Porwana, na forach internetowych zbiera sporo opinii o niskim budżecie przy realizacji. Mi w żadnym stopniu to nie przeszkadzało, uważam, że wymyślna scenografia czy znana obsada aktorska odciągała by uwagę od głównego wątku. Szczególnie warta zobaczenia jest scena poronienia porywaczki.


                                         
  Który wybieracie na najbliższy wieczór? :)


poniedziałek, 3 marca 2014

Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz - Lisa See

W książce Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz opowiedziana jest historia dwóch dziewczynek, a później kobiet, wciągając czytelnika niemalże w magiczny sposób. Przekonujący portret chińskich kobiet, których los został spleciony w dzieciństwie. Czytając tą opowieść ma się wrażenie, że jest całkowicie prawdziwa, a każde nawet najmniejsze opisane wydarzenie miało miejsce na prawdę, że to biografia.

Lilia na naszych oczach dorasta i wkracza bardzo szybko w świat cierpienia - i to nie tylko poprzez tradycyjne, bolesne krępowanie stóp, dzięki któremu dziewczęta mogą uniknąć losu służących tak zwanych małych synowych. Podobny, a zarazem zupełnie inny los czeka jej laotong, czyli dziewczynę, z którą zostanie połączona przez specjalny siostrzany związek - Kwiat Śniegu. Dziewczęta w świecie, gdzie kobieta jest nikim, mają być sobie bliższe niż mąż z żoną. I są. Wiedzą o sobie wszystko, powierzają sobie sekrety.

http://merlin.pl/Kwiat-Sniegu-i-sekretny-wachlarz_Lisa-See,images_product,2,83-247-0147-8.jpg
Źródło:merlin.pl

Okazuje się jednak, ze Kwiat Śniegu skrywa tajemnicę, której konsekwencje ciążą na dziewczętach przez całe życie. Mimo, że pochodzą z różnych klas społecznych, los pokazuje, że lubi być przewrotny. Relację Lilii i Kwiatu Śniegu przepełniają w zasadzie wszystkie emocje - w końcu połączone są na całe życie i przez ten czas wiele może się wydarzyć.

Kultura Chin nigdy mnie nie interesowała, ale ta książkę warto było przeczytać. Świetne studium charakterów, które trudno zapomnieć.

Pamiętacie, jaka książka wywarła na Was takie wrażenie, że historię bohaterów pamiętacie nawet po latach?

niedziela, 2 marca 2014

Domowa ciastolina

Najczęściej w pracy z większymi grupami dzieciaków używam masy solnej. Wyrabia się szybko i łatwo. Często jednak pracuje też na ciastolinie - jak wiadomo sklepowa jest dość droga w stosunku ilości jednak bardzo łatwo wykonać jednak coś na kształt ciastoliny domowym sposobem.

Składniki ciastoliny (u mnie jak zawsze na oko, w zależności od konsystencji dodaje różnych składników trochę mniej lub więcej):
  • szklanka ciepłej wody
  • szklanka mąki pszennej
  • 3/4 szklanki soli
  • łyżka oleju
  • opcjonalnie szczypta do maksymalnie łyżeczki proszku do pieczenia
http://www.smykowisko.pl/wp-content/uploads/2012/12/plastelina1.jpg
Źródło:http://www.smykowisko.pl/wp-content/uploads/2012/12/plastelina1.jpg

Ja jestem leniwa (pracuje nad tym!) i przeważnie do zabawy czy prac plastycznych wystarcza mi wariant bezbarwny, jednak bez problemu można powstałą masę pozagniatać przez chwilę z barwnikiem spożywczym.

Robiliście kiedyś domową ciastolinę? Może macie na nią inny przepis?

sobota, 1 marca 2014

Na takie wiadomości nie byłam gotowa

Pisać do mnie można zawsze, staram się odpisywać na wszystkie maile. Część z wiadomości zawiera informację (zgodnie z moją prośbą), że mogę upublicznić na blogu treść pytania wraz z odpowiedzią. I dostawałam już pytania od au pair, rodziców czy studentów. Ale, że stanę się "mailem zaufania" dla nastolatków się nie spodziewałam :) Nie ma sprawy, zawsze chciałam pracować w telefonie zaufania - poważnie! :)

Oto wiadomość od K.:

Mam pytanie i nie mam się kogo poradzić. Mam takiego chłopaka w klasie, któremu się podobam, ale nie chce z nim chodzić. Wszystkie koleżanki się temu dziwią, bo wszystkie mają chłopaków. Nie rozumieją, że on mi się nie podoba tylko ja jemu. Zacząć z nim chodzić? Możesz to wrzucić na bloga tylko proszę odpisz mi. Tylko nie podawaj mojego meila. Nie chce żeby ktoś mnie rozpoznał po nim.

Odpisałam K. prywatnie, a z treści powyżej usunęłam osobiste wątki. Nie chcę tu wrzucać odpowiedzi, bo zrobi się z tego taki kącik porad Bravo. Bycie pedagogiem zobowiązuje także ja widać do pracy po godzinach :) Aż z sentymentem po przeczytaniu tej wiadomości wróciłam myślami do czasów, kiedy takie problemy były tymi jedynymi :) 

http://tstoaddicts.files.wordpress.com/2013/10/5th_grade_classroom.jpg
http://tstoaddicts.files.wordpress.com/2013/10/5th_grade_classroom.jpg


Myślę, że K. to czyta, więc możecie w komentarzach  wpisać trochę swoich wspomnieniach z czasów nastoletnich i presji rówieśniczej. A może krótka wiadomość do 13-letniej samej siebie? :)

Podobne posty

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...