Dokładnie. Tak jak w tytule. Nie będę tolerować
niepełnosprawnych. Jak widzę te wszystkie hasła o tolerancji to mnie mierzwi.
Tolerujmy niepełnosprawne dzieci! Tolerujmy niepełnosprawnych! A guzik. Nie
będę i już.
Tolerancja, tolerancja, tolerancja, wszędzie tolerancja –
ble. O czasami jeszcze akceptacja (akceptuje niepełnosprawnych?). Kolejny bzdet.
Tolerować to ja mogę, że w moim serniku są rodzynki (a i
tak je pewnie wyciągnę), a zaakceptować regulamin na jakimś portalu.
Integracja! To jest słowo klucz. Inne słowo, a ile zmienia. Równość.
Przecież niepełnosprawni to są tacy sami ludzie jak inni.
Nie można wrzucać wszystkich to jednego worka, tak? Nie można
powiedzieć, że wszystkie kobiety są takie same. Wśród kobiet zdarzają się i te
miłe, sympatyczne, kochające, dobre matki, dobre babcie, uprzejme sąsiadki, ale
i te wredne, beznadziejne, skąpe, okrutne, próżne i marudne. Tak samo jak i
niepełnosprawni. Są wśród nich i Ci dobrzy i kochający, jak i wrzody na tyłku.
Bo to tylko ludzie. Tacy sami jak każdy.
Nie powinno się ich tolerować. Nie powinno być tak, że ktoś myśli, a no niech sobie gdzieś tam żyją, w sumie to mi nie przeszkadzają. Powinni być traktowani jak
każdy inny człowiek. Powinien być znak równości. Powtarzamy dzieciom od zawsze „To, że ktoś jest inny, nie znaczy, że jest gorszy”. A potem mówimy, że ten kulawy wczoraj coś tam,
a przygłuchy coś tam. Zamiast sąsiad spod czwórki, albo wujek Mietek.
Świat zmierza w dobrym kierunku. Niepełnosprawnych nie
trzyma się w odosobnieniu, nie zrzuca ze skał. Ale ile jeszcze musi potrwać
zanim społeczeństwo przestanie postrzegać ich negatywnie, a zacznie jako
niezależne jednostki.
Niepełnosprawność polega na tym, że ktoś rodzi się
nieprzystosowany do warunków panujących w świecie. Nie pasuje do wymagań
większości. Współczesna integracja powinna nie tyle stwarzać warunki do funkcjonowania
niepełnosprawnym w świecie pełnosprawnych, ale zmieniać świat, tak aby i jedni
i drudzy mieli możliwość rozwoju, z obopólną korzyścią.
To chyba pierwszy mój post, który czytałam kilka razy. Czasami mam trudność przy ubieraniu moich
myśli w słowa. Przeważnie piszę post, sprawdzam, czy nie ma literówek i go
wrzucam. Pisze co czuje i już. Tu jednak miałam trochę wątpliwości, czy aby na pewno
ktoś, kto przeczyta ten tekst będzie wiedział, o co mi chodziło. Dalej nie mam
tej pewności. Czekam na Wasz odzew.
W końcu ktoś wyraził to słowami!!! Nienawidzę wyrazu tolerancja używanego w takim kontekście!
OdpowiedzUsuńintegracja - słowo klucz, to prawda. ja w ogóle lubię mówić osoba z niepełnosprawnością, nie niepełnosprawna, bo to słowo stygmat. Bardzo ciekawe przemyślenia!
OdpowiedzUsuńmoi uczniowie mówia o sobie "sprawni inaczej"
UsuńStawianie tolerancji w opozycji do integracji nie wydaje mi się uzasadnione. Owszem, na spektrum nietolerancja-tolerancja-akceptacja powinniśmy dążyć do akceptacji, tutaj przyznaję rację. Ale nie rozumiem dlaczego z tolerancji robisz coś złego. To jest krok na drodze do akceptacji.
OdpowiedzUsuńI w związku z tym powinniśmy raczej promować tolerancję, a ludzi, którzy już są tolerancyjni przesuwać w kierunku akceptacji.
Wydaje mi się, że nie da się przeskoczyć od "zera" (tzn. braku tolerancji) do maksimum (tzn. akceptacji). Tolerancja jest więc nie tylko potrzebna, ale wręcz konieczna w procesie dążenia do akceptacji.
Prawdziwa integracja, o której piszesz, jest konsekwencją tolerancji i akceptacji.
Stąd: cel i przesłanie artykułu są słuszne, ale wybrane środki stylistyczne nieco, moim zdaniem, zaciemniają obraz.
Dodam też, że podana przez Ciebie na końcu definicja niepełnosprawności jest nieco za wąska. Niepełnosprawni to nie tylko osoby, które urodziły się z niepełnosprawnością, ale też cała rzesza ludzi z nabytymi chorobami lub uszkodzeniami.
W kestii definicji polecam poszukać informacji o społecznej definicji niepełnosprawności (która jest obecnie używana przez ONZ, m.in. w podpisanej przez Polskę konwencji o prawach osób z niepełnosprawnością).
Dziękuje bardzo za wszystkie spostrzeżenia. Odpowiedziałam mailowo.
UsuńNa szkoleniu z języka wrażliwego kazali nam sobie wyobrazić jakbyśmy się czuli jako dziecko gdyby nasi rodzice nas właśnie tolerowali. Nikt nie chce być po prostu tolerowany czy akceptowany- ale kochany i doceniony za to, kim jest- a nie czego mu brakuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Początek mnie trochę zmylił, ale po przeczytaniu całego posta w zupełności się z Tobą zgadzam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nię zastanawiałam się nad znaczeniem tego, że ktoś mówi, że toleruje czy tam akceptuje niepełnosprawnych. Dla mnie zawsze osoba niepełnosprawna była i jest normalną osobą. Bo kim ja jestem, żeby komuś jakąś łatkę przyklejać? Ktoś, kto "akceptuje", powinien się zastanowić, czy na miejscu osoby niepełnosprawnej chciałby być akceptowany, czy traktowany na równi. Może by się co niektórzy obudzili.
OdpowiedzUsuńJestem u Ciebie pierwszy raz, zatem dzień dobry. Kliknęłam w ten post, bo zaintrygował mnie tytuł. Tekst jest z rodzaju tych otwierających oczy. Przyznam, że do tej chwili nie raziło mnie hasło "tolerancja niepełnosprawnych". Teraz jednak widzę jak bardzo takie wyrażenie jest krzywdzące. Jak bardzo nie rozumiemy niepełnosprawności. Jesteśmy gdzieś obok niej. Czas, więc zacząć się integrować.
OdpowiedzUsuńProblem rodzi się dlatego, że łatwiej Tolerować niż Akceptować
OdpowiedzUsuń