Pamiętam wiele maskotek, które towarzyszyły mi w zabawach w dzieciństwie. Do moich ulubieńców należała między innymi pluszowa małpka, mała panda i miś (a raczej misia) w spódnicy. Gdyby zaginęły pewnie płakałabym za nimi przez kilka dni, albo i jeszcze dłużej, skoro wciąż je pamiętam. Obstawiam, że gdzieś w czeluściach piwnicy, pewnie można znaleźć kilka z moich maskotek, pewnie nie miałam serca ich wyrzucić sprzątając parę lat temu.
Wasze dzieci mają takie ukochane maskotki? Jak myślicie, jaka byłaby ich reakcja, gdyby zaginęły? A może mieliście już taką sytuację i ukochany miś się nie znalazł? Szukaliście go?
Źródło:http://torontoist.com/wp-content/uploads/2013/02/20130212xx.jpg
Słyszałam kiedyś o Fundacji Zaginionych Misiów, firmie, nie działającej w Polsce, jak mniemam prywatnej, posiadającej niczym Biblioteka Narodowa, po jednym egzemplarzu każdego wyprodukowanego misia. Nie mogę o nich jednak znaleźć w sieci, więc domyślam się, że przestała już istnieć.
W czasie poszukiwań znalazłam jednak to Lost and Found Teddy Bear -> https://www.facebook.com/TeddyBearLostAndFound
Oraz naszą raczkującą, rodzimą wersję -> https://www.facebook.com/pages/Maskotka-poszukiwana/512335658882560?ref=hl (zachęcam do klikania i lubienia, inicjatywa ciekawa :) )
Źródło: http://www.gazette.net/storyimage/PN/20111214/NEWS/712149275/AR/0/AR-712149275.jpg
A gdybyście znaleźli misia, powiedzmy w parku, co byście z nim zrobili? :)
Ja miałam takiego różowego misia koala. I on z różowego zrobił się bury. I już nawet pranie nie pomagało. I był taki sflaczały i porwany. I mama powiedziała, że wrzuciła go do pieca, a ja go potem znalazłam w skrytce pod schodami.
OdpowiedzUsuńNo to trafiłaś z pytaniem na koniec. Mam ulubione misie i tylko moje dzieci (jeśli takowe istnieć będą) będą miały możliwość zabawy nimi. Szczególnie z jednym jestem baaardzo związana i nawet Siostrzeńcowi go nie dałam. No i gdyby się gdzieś zawieruszył... to pewnie bym szukała i szukała. Ale gdybym sama znalazła cudzego misia, to pewnie nie zwróciłabym na to uwagi. Taka prawda. :|
OdpowiedzUsuńJa wcześniej też pewnie nie zwróciłabym uwagi - teraz tak :)
UsuńMoje ukochane pluszaki przeszły na młodszego brata i chyba staną się rodzinnym dziedzictwem :D. Uwielbiałem moją małą zieloną żabcię, za to kiedyś dostałem prawie dwumetrowego Alfa na urodziny, bodaj 5, nie oglądałem tego serialu i się go strasznie bałem zawsze :<.
OdpowiedzUsuńJa miałam takiego ogromnego królika, który co wieczór napawał mnie przerażeniem po zgaszeniu światła :P
UsuńCiekawy temat :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że mam swoje ulubione pluszaki. Co prawda mieszkają w piwnicy, ale do tej pory nie jestem gotowa by się ich na dobre pozbyć ;). M.in. wśród nich znajduje się żółta kaczuszka dołączona do Coccolino (był kiedyś taki płyn do prania/zmiękczania :D).
I pamiętam swojego zajączka, który był tak sfatygowany, że trzeba było mu doszywać głowę. Mimo że Rodzice znaleźli drugiego identycznego w zamian, ja i tak bardziej kochałam tego pierwszego-umęczonego. Mam nawet z nim zdjęcie z Przedszkola wraz ze Św. Mikołajem (oczywiście zajączek był ważniejszy niż starszy, siwy Pan ;)).
A które z Was spały razem z całą bandą pluszaków, tak żeby inne nie poczuły się źle potraktowane :D?
Mi by się wszystkie nie zmieściły w łóżku - miałam ich mnóstwo :) Kilka służyło za poduszki :)
Usuńnie wyobrażam sobie, żeby moja córa zgubiła swojego Always :D dlatego mamy drugiego takiego samego schowanego w razie W :P
OdpowiedzUsuń